Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Thiviall
Członek Laguny
Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Cornalven
|
Wysłany: Wto 15:01, 25 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Mag uśmiechnął się szczerze. Spojrzał na twarz elfa, po czym przeniósł wzrok na mały haft nad metalową osłoną na szacie, przedstawiający kroplę wody rozbryzgującą się na tafli. Uśmiechnął się, niezbyt ładnie, ale szczerze i ciepło.
- Dziękuję, przyjacielu... - powiedział cicho przed siebie. - A teraz nie gadaj już, tylko jedz, bo Ci wystygną...
Zachichotał cicho i wrócił do jedzenia sucharów, popijając sokiem miętowym.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Erien
Dołączył: 28 Maj 2006
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 16:13, 25 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Rozglądał się gorączkowo po rynku miasta Gludio. Szybkim, nerwowym krokiem przemierzał główne ulice i najciemniejsze zaułki. Nieobecnym wzrokiem spoglądał w twarze mijających go ludzi, elfów, orków i krasnoludów. Nagle jego spojrzenie ożyło. Pod ścianą jednego z domów dostrzegł znajomą sylwetkę. Z lekką ulgą zauważył, że Thiv zachowuję się normalnie. Wziął głębszy oddech i podszedł do Thivialla i nieznajomego elfa.
- Thiv... -spuścił głowę, lecz zaraz podniósł ją i patrząc magowi w oczy zaczął mówić dalej.
- Zawiodłem Cię jako przyjaciel. Zlekceważyłem to co mówiłeś. Nie interesowałem się tym co się dokładnie dzieje. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Wybacz mi, proszę... Chciałbym zaoferować swą pomoc. Wiem, że jest spóźniona, lecz proszę, przyjmij ją. Powiedz tylko co mam zrobić a uczynię to. Proszę jeszcze raz, wybacz mi...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Thiviall
Członek Laguny
Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Cornalven
|
Wysłany: Wto 17:56, 25 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Z lekkim zażenowaniem człowiek pomasował czoło. Pokręcił po chwili milczenia głową z uśmiechem, odezwał się ciepło:
- Oj, Erien, Erien...bez takich...to chyba ludzka rzecz, żeby czegoś nie wiedzieć? Nie masz za co przepraszać...i nie gadaj już takich głupot, no. A co do pomocy...to tak jak mówiłem...niestety, wsparcie moralne to chyba jedyne, jakie wchodzi w grę..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Thiviall
Członek Laguny
Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Cornalven
|
Wysłany: Śro 10:27, 26 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Thiviall stał wpatrzony w ołtarz świątyni. Stojący obok niego egzorcysta, Isandor, recytował cicho jakieś słowa. Przy ołtarzu modliła się cicho kapłanka. Pod ścianą stała Alkami, patrząc przejętym wzrokiem.
Kilka chwil wcześniej zbudziła się Uesyess. Mag zaczął coś bulgotać cicho, poruszać w miejscu sztywno, podczas gdy egzorcysta usypał wokół niego koło z soli. Zbliżył się, stanął za Thiviallemi i wbił sztylet w jego udo. Opętany zawył głośno, odwrócił głowę powoli. Egzorcysta wbił sztylet także w drugie udo. Mag zaśmiał się metalicznym, zwielokrotnionym śmiechem i chwycił za rękojeści sztyletów. Ciągnac lekko w dół, zadał sobie dwie pionowe rany, po czym wyrwał sztylety i zbliżył do ust. Oblizał je z krwi, kalecząc lekko, rozpostarł szeroko ręce, odrzucając ostrza na boki. Egzorcysta chlusnął w ranę wodą święconą. Mag krzyknął gardłowo. Ucichł po chwili, unióśł głowę i spojrzał egzorcyście w oczy:
- To śmieszne... - odezwał się demonicznym głosem. - Mam go w garści...
Mag zaśmiał się, odepchnął egzorcystę i zaczął nienaturalnie szybko uciekać. Wybiegłszy ze świątyni, skierował się na rynek, po czym zaczął biec na wschód, cały czas wyjąc i krzycząc głośno. Zdawało się, jakby w tych dźwiękach były ludzkie jęki, trochę wyższe zawodzenia i demoniczne krzyki. Egzorcysta biegł za nim cały czas, lecz nie mógł nadążyć za magiem, który wkrótce zniknął mu z oczu we mgle otaczającej jezioro Fellmere.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Thiviall
Członek Laguny
Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Cornalven
|
Wysłany: Czw 9:27, 27 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Mag przeciągnął się i wygrzebał spod skały. Zrobił kilka kroków i podszedł do wody jeziora. Usiadł, nachylił się i spojrzał na taflę wody. Odbijała jego twarz, która od czasu przerwanych egzorcyzmów nabrała szarego odcienia. Na czole pod grzywką pojawiły się dwa małe, okrągłe wybrzuszenia, ciągle napierające lekko na pękającą skórę. Paznokcie na powykrzywianych palcach zamieniły się w szpony. Oczu nie miał czarnych, co wskazywało na to, że aktualnie ciałem włada on sam, nie Uesyess.
Uśmiechnął się zimno, patrząc w swoje odbicie. Skinął głową sam do siebie, oczy momentalnie zaszły czarną mgłą. Podnósł się z ziemi i kuląc jak bestia, pobiegł w stronę miasta, by potem przyczaić się w jego okolicy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aivandrel
Członek Laguny
Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z krainy lasów i łąk
|
Wysłany: Czw 10:06, 27 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Podniósł głowę, spojrzał na połozenie księżyca, usmiechnal sie, spojrzal przed siebie.
- Tak... juz widać światła Gludio <powiedział cicho pod nosem>, niemyslałem ze tak szybko zajde. <westchnał lekko, zmęczony długa i niebezpieczną wędrówką, spojrzał na wilka>
- Noooo, Kyuzo juz nie daleko... <powiedzial szczesliwy, wytargal go po glowie, poklepal po barku i począł isc spokojnym krokiem w strone Gludio>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Thiviall
Członek Laguny
Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Cornalven
|
Wysłany: Czw 19:25, 27 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Niczym zwierzę, obserwował rynek, nachylając się zza muru. Po chwili uciekł nad wodę, padł na ziemię. podwinął rękawy, wyciągnął z kieszeni ostry kamyk i zaczął wyrzynać na rękach niezrozumiałe znaki. Gdy oczy zaszły mu czarną mgłą, szybko nachylił się i zlizał krew. Przez moment oczy jakby błysnęły, popłynęły z nich krwawe łzy. Potem oczy znormalniały mu i zaczął znów wycinać znaki na ręce, oddając się temu zajęciu całkowicie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aivandrel
Członek Laguny
Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z krainy lasów i łąk
|
Wysłany: Sob 13:02, 29 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Wszedł do miasta Gludio, w jego głowie kłębiła sie pewna myś.
- Moze sie udać... <powiedzial cicho pod nosem>
Kierował się prosto na rynek. Ustał, rozejrzał się do okoła...
Nagle postac człowieka przemkneła przed jego oczami... Podążył za nim w wąską uliczke...
- Thiv... jestes tu? <spytał wchodząc w uliczke>
Był tam, lecz jego szara, nie ludzka twarz, te czarne oczy, ten usmiech mowily cos zupełnie innego...
- Witaj <rzekł elf i skinał glowa>
- To.... Ty.. ? <spytał niepewnie>
- To my... <odpowiedział człowiek metalicznym, nie ludzkim glosem>
---------------------------------------------------------------------------------
Drzwi od komnaty zaskrzypiały leniwie, do pomieszczenia wszedł Elf, rozejrzał sie.
- Miałem nadzieje kogos tu spotkac... <pokrecil lekko głowa>
Przysiadł przy stole, wyją pergamin, pióro, kłamarz <nabrał powietrza> zaczął pisać.
- Spotkałem Go. <zaczął> Mysle, iż kluczem do unicestwienia Upadłego może być.... <dopisał cos nie wyraznie, poczym szybko zamazał>
- Nie... musze o tym zkims porozmawiać... On nie może tego przeczytać...
<skarcił sie w myślach, popatrzył w kartkę, jakby nad czyms myslał>
- Dnia wczorajszego byłem świadkiem... Świadkiem walki Upadlego z samym sobą, a raczej z tym co w nim pozostało z jego ofiar...
Dane było mi usłyszec poprzez usta Thiva, charkliwy, zdławiony, dość nie wyrazny kobiecy głos...
<zamknał oczy>
- Oooon...
- Ooon...op...ę..tt....t.t...ał...
- Ot aj metsej anatepo.....ot...aj...met..sej....ana...tę..po...
- Jin...lo...wu...
- Ym ymsetsej ejort w mydnej
- EJORT W MYDNEEJJJ!!!
- Ot aj metsej anatepo...
- Ogej abetrzz cibaz!!
- Ein aj..
- Noo tsej nomed!
- Ein aj...
<wyszeptal w skupieniu pod nosem, poczym spisał wszytko na kartce>
- To zostało wypowiedziane przez owy głos... <odciągnął pióro znad pergaminu, przeczytał uważnie słowa wypowiedziane, poczym począł rozmyslać>
- Ejort w Mydnej... czy tez moze Ejort z Mydnej... <powtarzał pod nosem> U kogo szukac wiedzy, pomocy... czy to obcy jezyk, czy tez nie wyrazna mowa, poprzestawiane litery... <głowił sie>
- Nigdy nie byłem dobry w łamigłówkach. <wyszeptał do siebie zrezygnowany> Zupełnie nie mam pomysłu....
Elf spisał wszytko na druga kartke.
- Na wszelki wypadek <powiedział do siebie>
Wstał powili, począł kierować sie w strone drzwi...
- Mam nadzieje ze ktos to pojmie, zrozumie, pomoze... <pomyslał wychodząc>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aivandrel dnia Sob 17:43, 29 Lip 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aivandrel
Członek Laguny
Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z krainy lasów i łąk
|
Wysłany: Sob 17:31, 29 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Drzwi otworzyły sie z hukiem, dzikim pędem Elf wpadł do pomieszczenia.
- Mam! <krzyknał> Wiem! <chwycił pióro poczym dopisał>
"- Onnn, opętał...
- opętał...
<pisze szybko>
- To ja jestem opętana... To ja jestem opętana...
- Uwolnij...
- My jestesmy troje w jednym
- Troje w jednym
- Jego trzeba zabic
- Nie ja
- On jest demon
- Nie ja"
<jego twarz zpowazniała, przyjzał sie raz jeszcze co napisał, przeczytał szbyko>
- Nie ma czasu do stracenia... <powiedzial w pospiechu, wybiegł szybko> do kogo... Isa... Isandor! <krzyknał, przypominajac sobie imię, które usłyszał od Alkami na trakcie> Musze Go odszukac... Wpierw znaleść musze jeszcze Thiva... Musze go znalesc, musze znac jego prawdziwe.... <zamilkł nagle, dokonczył zdanie w myslach>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aivandrel dnia Sob 19:30, 29 Lip 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narrator
Gość
|
Wysłany: Sob 19:19, 29 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Thiviall wolnym krokiem podszedł do elfa, stojącego kilka metrów od bramy miasta. Stał plecami do niego, patrząc przed siebie. Odwrócił się po chwili, czując nagły napływ zimna.
- Witaj... - odezwał się, spoglądając na twarz maga. Nie przypominała już ona ludzkiej twarzy. Skóra była szara, w niektórych miejscach wyglądała jakby była pokryta twardą skorupą. Na czole wystawały spod krótkiej grzywki dwie kostne wypustki. Uśmiechał się lekko, patrząc czarnym, zimnym wzrokiem na elfa.
- Witaj. - charknął w odpowiedzi.
- Powiedz kim jesteś...
Thiviall uśmiechnał się nieco szerzej, szczerząc zęby. Po chwili otworzył usta szerzej, odezwały się naraz trzy głosy, jeden metaliczny, drugi męski, zimny, a trzeci słaby i kobiecy.
- Jestem Uesyess!
- Jestem Thiviall, Sługa Mgieł!
- Meuoino metsej...
Rozmawiali chwilę. Elf zadawał pytania, próbował dociec prawdy. Z ust maga jednak nie padały żadne wyjaśnienia. Po dłuższej chwili usta Thivialla zaczęły się dziwnie poruszać. Na twarzy zaczął malować się wysiłek, a w czarnych oczach co rusz widać było jakby przebłyski światła. W końcu z trudem odezwał się nieludzki, lecz kobiecy głos.
- Tsej....aarh! Mhh...mhh...ssey...ahh...seu...meno...med...ahh...hrrr...w...ein...ii...ii...ogej...rozge...hi...hi...ymzyc...skierować! - głos krzyknął rozdzierająco, po czym zamikł, a twarz momentalnie nabrała demonicznego wyrazu, przebłyski w oczach znikły.
- Nie słuchaj tego... - odezwał się metaliczny głos.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Isandor
Dołączył: 29 Lip 2006
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Belatry
|
Wysłany: Sob 22:24, 29 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Rycerz siedział samotnie, zadumany na trawiastym wzgórzu wpatrując się w ciepłe promienie zachodzącego słonca. Trawił wieści od nieznajomego elfa...
-Niemożebnością by demon opętał istotę świętą... Wszak szczycą się one odpornością wielką... Głupcze, widziałeś wszak przecie, że mimo ran na udach.. mimo inkantacji
Dan'har nadal dychał... dychał.. uciekał !
Egzorcysta pstryknął palcami, niemal natychmiastowo na wbitej obok w ziemie lancy usiadła wielka wrona. Człowiek zerknął na nią pytająco i rzekł z przekąsem.
- Jakiś koncept o najwyższa ?
Wrona lekko przechyliła łeb i zakrakała głośno.
- Och doprawdy ? Czasem zastanawiam się po co ja cię wogóle...
Ptak spokojnie wpatrywał się w oczy Isandora
- Tak, też o tym myślałem... Jednakże wiesz jak może się to skonczyć... Poznać jego imię rzekł elf. Poszukajmy informacji w jego księgach... czort wie co tam zastaniemy.
Mruknął, przeciągnał się długo, ptaszysko znikneło. Egzorcysta chwycił swój oręż i począł schodzić ze wzgórza dzwoniąc okutymi księgami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aivandrel
Członek Laguny
Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z krainy lasów i łąk
|
Wysłany: Sob 23:25, 29 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Spojrzal na dogasajce ognisko, westchnał cieżko, w jego głowie mieszało się tysiące myśli... Starał sobie przypomnieć ostatnie spotkanie... znaleść jakiś klucz, cokolwiek...
- Moze jutro, dzis zmeczony jestem juz - Wyszeptal do siebie, polozyl sie na ziemi, rece wsunał pod głowe, wzrok skierował ku niebu... poczał wsłuchiwać sie w wiatr.
Nagle w jego oczach pojawił się blask, wyszeptał cos do siebie pod nosem. Zerwał sie na równe nogi i ile sił w nogach pognał do Gludio...
Szybkim krokiem wszedł na rynek, rozejrzał sie uważnie, usłyszal znajomy głos...
-Tak <wyszeptał pod nosem>, to na pewno On - Skierował swe kroki w strone człowieka.
W rozmowie podzielił sie odkryciem... Trzy postacie, trzy głosy: Demon, Thiviall, Anielica...
- Więc cały czas próbowałem wyrzucić anielice z demona zamiast demona z anielicy - rzekł oświecony Isandor, elf przytaknał głową...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alkami
Dołączył: 28 Sty 2006
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Eisenhowwell
|
Wysłany: Śro 20:42, 02 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Alkami siedziała nad rzeką tuż za murami miasta Gludio. Było już ciemno...
Ogień tlił się słabo. Ogniste jęzory pożerały drewienka poskładane w nieładzie. Jej smoczyca skubała lekko klapę od torby.
Thiv....
Od dłuższego czasu się nie widzieli... Przed jej oczami stanął obraz z gludijskiej świątyni. Twarz Thiva... Ten głos... Taki... nienaturalny.
Stała pod ścianą obserwując poczynania Isandora. Czuła, że zaraz zemdleje widząc, co się dzieje.
Grymas bólu przebiegł przez jej twarz. Zagryzła mocno wargę... Po chwili poczuła spływająca strużkę krwi... Wyciągniętą z torby hustę przyłożyła do wargi. Czuła się kiepsko ze świadomością, że nie może pomóc Thivowi. Z każdym dniem ta myśl przytłaczała ją coraz bardziej. Widziała, jak coraz gorzej wygląda...Widziała jego rany na ciele...Widziała to, co się z nim dzieje...
Spojrzała w stronę Tayi, która wyciągła z torby kawałek czekolady i gryzła go niezgrabnie, przytrzymując pazurami.
- Taya, idziemy do miasta - odrzekła, podnosząc się z ziemi - Muszę znaleźć kogoś...- dodała zamyślona - Ktoś musi znać drogę...
Otrzepała z trawy tunikę, przerzuciła przez ramię torbę, związała mocno włosy. Odwróciła się i spojrzała w stronę miasta. Lekkie blaski i ludzkie głosy świadczyły o tym, że miasto jeszcze nie śpi. Uśmiechnęła się w myślach, dogaszając ognisko. Spojrzała w toń wodną zamyślona... Na jej twarzy namalował się lekki uśmiech. Poprawiła wiązania u butów i ruszyła szybkim krokiem w stronę miasta.
* * * * * * *
Odgłosy jej kroków nie zwróciły niczyjej uwagi. Zwolniła kroku widząc stojące na rynku postacie. Noc tańczyła cieniem na jej twarzy. Zmrużyła oczy zbliżając się do jegomościów.
- Aiva! - zawołała, machając w stronę elfa. Szeroki uśmiech wystąpił na jej twarz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aivandrel
Członek Laguny
Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z krainy lasów i łąk
|
Wysłany: Pią 17:48, 04 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Elf siedział na uboczu, pogrążony w swych myślach woskował cięciwe łuku.
- Jeszcze troche mi posłużysz - powiedzial z usmiechem jednoczesnie przesuwająć palcem wzdłuż niej.
Schował kosteczke do torby, odłożył łuk na bok. Powolnie skierował wzrok ku górze, w stronę księżyca, westchnał cicho...
- Aiva! - Usłyszał nagle, ocknał sie, odruchowo spojrzał w strone z której dochodziło wołanie.
Na jego twarzy począł malować się ciepły usmiech. Wstał, skinał lekko głową, wyciągnał dłon na powitanie.
- Witaj, nawet nie wiesz jak me serce raduje sie z owego spotkania - rzekł radosnie.
Pochwili zpoważniał, spuścił głowę w dół.
- Mam ci wiele do powiedzenia - zaczał ciszej - podczas ostatniego spotkania Demon zdradził, iż zamierza porzucić ciało Thiva... - zamilkł - Zdradził również kto bedzie kolejną ofiarą - zamilkł - "Bedzie to żona pewnego kapłana". - powtórzył słowa które usłyszał - Ostrzegłem Go... ostrzegłem Isandora.
Podniósł powoli głowę, spojrzał na Alkami smutnym wzrokiem.
- Próbuje nie dopuszczac tego do siebie... ale powoli zaczynam tracić nadzieje - wyszeptal, potrząsnął głową.
- Musimy się spieszyć... -powiedział zaciskając pięści
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narrator
Gość
|
Wysłany: Pią 19:18, 04 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Za drzewem, tuz przed polami bedącymi tuż przy jeziorze Felmere, stał człowiek i elf.
- Przystanął? - spytał Isandor wychylając głowe.
- Nie wiem, znikł - wyszeptał elf.
- Psia grdyka.. zniknał. Esz... do stu synow złej kobiety. Musimy tutaj na niego czatować...
- Dobrze - rzekł elf przytakujac głową;
Podeszli bliżej miejsca, gdzie postać Thivialla znikneła im z oczu. Przyczaili się za pobliskm drzewem, na małym wzniesieniu.
- Wyczuwasz go? - szepnął elf.
- Czuje... - rzekł mrużąc przyt tym oczy - Czuje, czuje wyjatkowo dobrze..
Elf wytężając wzrok, rozglądał sie wkoło z nadzieją, że zobaczy postac ubraną czerń.
- Zwiodł nas chyba.. Esz.. to chędożony.. ruszajmy czym prędzej - rzekł człowiek zaciskając pięści.
Ruszyli w strone jeziora, zatrzymali się tuż nad brzegiem, za wielkim głazem.
- Dziwne.. czuje go wszedzie.. - wyszeptał zdezorientowany egzorcysta.
Wychylił głowę za głazu, spojrzał w strone małej wysepki znajdującej sie pośrodku Fellmere.
- Trafiony - wyszeptał z satysfakcją - Dostrzegasz go? - spytał młodego elfa;
- Tak - pokiwał głową - jakiś plan?
- Ruszymy z cypla do którego jest obrócony plecami... - zaczął - Zapłyniemy go i... niech sie dzieje wola nieba.
Elf, przytaknał głową. Cichym, przyspieszonym krokiem podążyli w strone cypla. Gęsta mgła spowijająca tereny okalające jezioro temu sprzyjała. Gdy dotarli do celu, egzorcysta począł odpinać i zdejmować powoli ciężką zbroję.
- Popłynę pierwszy...żebyś miał czas się ubrać. - rzekł elf i zanurzył się w zimnej wodzie. Po chwili wynurzył się kilka metrów za plecami maga, stając na skale. Wspiął się w górę i stanął za nim.
- Bądź pozdrowiony - odezwał się. - Pamiętasz, kiedy mówiłeś "przyłącz się do nas"? Oto jestem...
Mag nie odpowiedział ani nie odwrócił się. Skoczył natomiast do wody. Elf stanął na krawędzi skały i począł go wypatrywać. Odwrócił się po chwili w stronę Isandora, kończącego zakładać zbroję na drugim końcu wysepki. Tuż za jego plecami z wody wyłonił się Thiviall.
- Za tobą! - krzyknął elf. Egzorcysta odwrócił się gwałtownie. Chwycił w dłoń krótki sztylet i przypadł do maga, wbijając ostrze w tył jego głowy. Sztylet wbił się głęboko, lecz nie było widać rany, ani nie ciekła z niej krew. Mag wytrzeszczył oczy i zaczął się szamotać. Isandor szybko stanął za nim, natomiast elf złapał go mocno i trzymał ile sił.
- Dan'har...jeden... - wymamrotał egzorcysta, krusząc w dłoni mały kamień i usypując go u nóg szamoczącego się maga.
- Dwa... - powiedział, przechylając jego głowę do tyłu i wbijając drugi sztylet między płaty czołowe. Thiviall odwrócił głowę nienaturalnie, słychac było cichy chrzęst. Skierował czarny wzrok na Isandora, otworzył szeroko usta i począł metalicznie wyć, a jego skowytowi towarzyszył wiatr. Egzorcysta przewrócił się, uczepił kamienia rękami, by nie wpaść do wody. Thiviall odwrócił głowę do Aivandrela i zaczął kąsać jego ramiona.
- Nie utrzymam... - wycedził przez zaciśnięte zęby elf.
- Trzy! - krzyknął Isandor i wbił lancę pomiędzy łopatki maga. - Don'har Den'har...
Thiviall z cichym jękiem wessał w siebie nagle powietrze, kuląc się lekko. Zaczął dygotać i charczeć, podczas gdy egzorcysta chwycił w dłoń kolejny kamień, sproszkował go i usypał wokół opętanego krąg. Chwycił zawieszoną u pasa księgę, otworzył ją i zaczął wołać głośno, drugą dłoń unosząc do góry.
- Evo! Einhasad! Maphr! Sługa wasz o pomoc prosi! Dajcie mi siłę, by plugastwo ze świata waszego przepędzić!
W miarę jego krzyków wzniesiona dłoń zaczęła dymić coraz bardziej, po chwili zapłonęła czerwonym blaskiem. Thiviall upadł na kolana, rozpostarł ręce szeroko i szamocząc się mocno, zaczął przeraźliwie, nieludzko krzyczeć. Wraz z jego skowytem wiatr począł dąć jeszcze mocniej i jakby ze wszystkich stron, na jeziorze wzbiły się fale i zaczęły trzaskać o ściany skały. W powietrzu słychac było jęki i krzyki nie pochodzące z ust maga. Ze wszystkich kierunków dochodził także metaliczny nagle głos egzorcysty.
- Przyszliśmy po ciebie, Uesyess.
- Nieeeee daaaaam sięeeeeee!!! - krzyczał demonicznie Thiviall, potrząsając głową na boki w nieludzkim tempie.
- Wracasz do nas...
Wyciągnął czerwoną dłoń i zbliżył ją do głowy maga, chwytając sztylet i dociskając go mocniej. Odrzucił księgę na bok i wbił z rozmachem dłoń w brzuch maga. Zaczął kręcić ręką i grzebać, poszukując czegoś najwyraźniej. Aivandrel zachwiał się na nogach, które nagle odmówiły posłuszeńśtwa. Thiviall szamotał sie i próbował wyrwać, krzycząc przeraźliwie. Isandor wyrwał nagle rękę z jego brzucha, trzymając w ręku małą, czarną kulkę. Krzyk maga ucichł i zamienił się w gasnące powoli echo. Egzorcysta uniósł dłoń do ust i rozgryzł kulkę w ustach, jednocześnie wyciągając z ciała maga sztylet.Odrzucił go na bok i sięgnął po drugi, po czym wyciągnął z pleców maga lancę. Splunął czarną mazią, nabrał powietrza i zaczął gardłowo recytować.
- A światło słońca wschodzącego oczyści to ciało, z rezstek odpadów plugawych...Har'Dan Hra'dren...
Odsunął się w bok, odsłaniając maga na promienie wschodzącego słońca. Elf uśmiechnął się lekko.
- A teraz...usłysz me słowa...usłysz mój płacz...usłysz mój rozkaz...
Mag, wcześniej stojący sztywno, zaczął poruszać ustami w niemym szepcie i drżeć lekko, jakby walczył z ogarniającą go niemocą.
- Adsumus Isandor D'Quris...rozkazem, płaczem i słowem mym...
Thiviall zaczął kręcić szybko głową na boki, poruszając ustami szeroko, charczał coś cicho.
- Apage istoto piekielna, APAGE! - wrzasnął nieludzko egzorcysta. Mag zamarł w bezruchu. Stał tak kilka sekund, po czym otworzył usta szeroko i wydał z siebie dźwięk przerażający jak nigdy, piekielny, przeraźliwy skowyt.
- Apage, odejdź do Gehenny, niechaj tam wieczna tortura ukara cię za twe czyny!
Skowyt załamał się, przeszedł w piskliwy, metaliczny, histeryczny śmiech. Towarzyszył mu wicher wiejący jak oszalały. Egzorcysta przyklęknął i zaczął modlić się do Evy, to samo uczynił po chwili elf. Po chwili śmiech ucichł, zamieniając się w piekielne echo, mag charczał cicho.
- Pani, zła sie nię ulęknę...w dzień słoneczny, gdy ciepło twarz mą ogrzewa, gdy bryza twarz mą chłodzi...dusza ma spokojna, bowiem koniec mroku nadchodzi...
Ciało wygięło się nienaturalnie do tyłu, w łuk. Padło miękko na ziemię, a z ciała ulotniła się czarna mgła. Uniosła się kilka metrów nad ziemią po czym z dzikim jękiem rozmyła się w nicości. Wiatr ucichł, a wody jeziora uspokoiły się. Po chwili z ciała ulotniła się druga, biała poświata, zlewając się w rozmytą kobiecą postać.
- Anielica... - wyszeptał elf. Spojrzał kątem oka na Isandora, zauważając że ten mocno drży. Egzorcysta otworzył usta, lecz nie wydusił z siebie ani słowa. Odezwał się metaliczny, lecz ciepły, kobiecy głos.
- Dziękuję wam...
Anielica po chwili opuściła wzrok na bezwładne, poranione ciało leżące na skale.
- Pozwólcie...że już odejdę. Zabiorę tą umęczoną duszę razem z sobą...
Drgnęli oboje, elf uniósł powoli głowę, jego wzrok zalśnił szkliście w słońcu.
- Czy nie możesz o pani sprawić, by został z nami...uleczyć go... - wyszeptał.
- Nie ma innego wyjścia? - mruknął cicho Isandor.
Anielica przyglądała się przez chwilę elfowi i człowiekowi. Kiwnęła powoli głową ze zrozumieniem.
- Wy...humanoidy...jesteście dziwni...gotowi ratować się nawzajem, ocalić te śmieszne parę lat...
Spojrzała znów na ciało.
- Umrze zapewne...bądź zwariuje.
Zatoczyła ręką koło w geście o niewiadomym znaczeniu. Mogło to być pożegnanie, albo też wzruszenie ramionami.
- Nie są śmieszne...każda chwila z przyjaciółmi...znajomymi...warta wysiłku i poświęcenia...- wyszeptał Isandor.
- Nieważne...dziękuję wam. Żegnajcie.
Anielica podniosła wzrok w górę i wzbiła się w powietrze jak ptak, rozmywając i znikając. Egzorcysta upadł na kolano.
- Thiv...? - mruknął bez sił. Aivandrel wstał, podszedł niepewnie do leżącego. Nie był przytomny, lecz oddychał płytko. Egzorcysta wyciągnął z kieszeni małą, czerwoną fiolkę.
- Daj mu to...
Elf chwycił buteleczkę, otworzył i nachylił się nad Thiviallem. Jedną dłonią przytrzymał jego głowę i otworzył usta, drugą podstawił fiolkę do ust. Przechylił ją powoli, część płynu polała się do ust maga, część spłynęła po brodzie i szyi. Isandor padł z łoskotem na plecy, wyczerpany wysiłkami egzorcyzmów.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|